Bez pracy w pracy.
Jakiś czas temu straciłem pracę. Był to normalny dzień, jak każdy poprzedni przez najbliższe dwa lata. Siedziałem, pilnowałem ludzi i właśnie zaczynałem robić grafik na następny miesiąc, kiedy do biura wszedł szef i stwierdził, że zamykamy. Tak po prostu. Koniec. Nie ma o czym rozmawiać. Powiedz wszystkim innym, że też są zwolnieni. Nie nasza wina, zerwali umowę. Bez ostrzeżenia, bez żadnego terminu. Z dnia na dzień. Z godziny na godzinę. To był jak zamach. Strzał ze strzelby z bliskiej odległości.
Świat się wywrócił, a ja nie wiedziałem, co robić, bo w moim małym mieście ciężko jest z pracą i żeby gdziekolwiek się załapać potrzeba czasu. Wyjechać do innego miasta? Można spróbować, ale to też trochę potrwa. Nie da się z dnia na dzień znaleźć miejsca, gdzie będziemy chcieli zostać na dłużej. Prace dorywcze wyniszczają.
Tego wieczoru siedziałem bez żadnego celu i patrzyłem się w monitor komputera poszukując złotego środka na mój problem. Muszę coś robić, jakoś zarabiać. Dwa miesiące, trzy i moje oszczędności znikną, jak mój humor dzisiaj rano. W ogłoszeniach o pracę nie znalazłem nic ciekawego. Los się wypiął.
Drugiego dnia znowu przeglądałem oferty. To samo robiłem trzeciego dnia, czwartego i piątego. Dwa tygodnie później i nadal nic. Same umowy zlecenia, same call center, same minimalne krajowe. A tutaj ja - dom na utrzymaniu.
Dwa tygodnie nic nie robienia może całkiem dokopać. Wszystko boli od siedzenia, leżenia. I nic się nie chce. Sen wydaje się być najlepszą opcją, która i tak jest za krótka.
Przypadkiem natknąłem się na ogłoszenie, że można zarabiać przez internet. Obiecywali pieniądze i pieniądze. Z braku większego pomysłu na spędzenie reszty dnia postanowiłem to sprawdzić. Wszedłem na www.darmoweprezenty.pl, założyłem konto i zanurzyłem się w treści, która jest udostępniona na portalu. Były dwie opcje: zarabiaj jako copywriter albo daj nam to, co masz, a my to powiększymy. Zainteresowało mnie to pierwsze, jak i to drugie. Najpierw sprowadziłem pierwszą opcję: napisałem krótki artykuł. Poszedł do modernizacji, a chwilę potem na moim koncie pojawiły się pierwsze złotówki. Zarobiłem pięć złoty z groszami za to, że wysiliłem swoje szare komórki i wysłałem im dwie strony tekstu. Nieźle. Zaskoczony efektem, zagłębiłem się w opcję numer dwa: MPAK. Tutaj chodzi o to, żeby zainwestować bez żadnego ryzyka pieniądze. Polega to na zakupie strony, domeny, na której umieszcza się reklamy. Funkcjonuje to tak, że po miesiącu czasu zarabiamy po dziesięć złotych na każdym takim MPAK'u. Kosztuje to dwieście złotych. A kupić można tyle, ile mamy w portfelu.
I tak nie miałem nic do stracenia.
Przelałem dwieście złotych, dostałem informację zwrotną, że w ciągu kilku godzin zostanie przygotowana moja strona. Teraz, kiedy przyszło mi tylko czekać, zabrałem się za inne artykuły. I zarabiałem. Na koniec dnia miałem pięćdziesiąt złotych za to, że piszę różne treści (oczywiście nie mogą się powtarzać). Wiecie, trzeba opisać komuś telefon, coś ocenić, napisać jak działa. To nic wielkiego. Sam robiłem podobne rzeczy w byłem pracy dla swojego szefa, tyle że nic z tego nie miałem.
Miesiąc później wrócił mój MPAK, który przyniósł mi obiecane dziesięć złotych więcej. Działało. Teraz już się nie zastanawiałem i zainwestowałem więcej gotówki, bo okrągły tysiąc. Wiecie, co jest najlepsze? Nie zrobiłem tego ze swoich pieniędzy. Po miesiącu czasu aktywnej pracy zarobiłem prawie daw tysiące złotych. Za siedzenie w domu. Za kreatywne myślenie. Dzięki temu mogę spokojnie siedzieć i szukać dobrej pracy. No chyba, że już nie będzie mi potrzebna.